wtorek, 14 kwietnia 2009

Życie codzienne w orwidowskim gospodarstwie (day-to-day reality)

Życie pod jednym dachem z wieloma osobami nie jest łatwe, szczególnie z ludźmi różnych narodowości. Różnimy się charakterami, kulturami, zwyczajami… A co, jeśli ponadto obecność tych osób może sprowadzić na nas niebezpieczeństwo?

Tak właśnie było w przypadku Pani Stefanii. Pojawiały się problemy nie tylko na tle odmienności kultury i niebezpieczeństwa związanego z goszczeniem Żydów, ale także zwykłe, życiowe trudności dotyczące pieniędzy, jedzenia i podziału obowiązków w dużej wspólnocie.

Aby zdobyć pieniądze i pożywienie chwytano się różnych sposobów i prac. Początkowo Stefania Dąmbrowska zarabiała pieniądze wozakując (wożąc i sprzedając drewno). Zajmowała się też uprawą pola. Innym sposobem na zdobycie środków potrzebnych do życia było wyprzedawanie różnych sprzętów domowych: kołder pluszowych, bielizny pościelowej, zastawy stołowej… Najpopularniejszy był handel wymienny. Kradło się z własnego lasu drewno (lasy upaństwowiono), robiło się wiązki i wymieniano na sól lub liście tytoniu, które sprzedawano w wioskach. Często pędziło się wódkę- samogon, którą sprzedawano lub wymieniano na inne towary. Czasami spotykało się również miłych ludzi, którzy dzielili się tym, co posiadali z innymi. Do Pani Stefanii, od czasu do czasu, przychodził znajomy Żyd, który przez pewien okres zarządzał w Orwidowie Dolnym i przynosił za sobą pełen worek jedzenia, dla całej gromadki przesiadującej w gospodarstwie.

Ukrywani Żydzi i Polacy zazwyczaj nie pracowali, by nie rzucać się w oczy, jednak niektórzy z nich zajmowali się handlem i każdy starał się pomagać w prowadzeniu gospodarstwa.

Między domownikami panowała przyjaźń. Nikim nie pogardzano, każdemu udzielano wsparcia i dodawano otuchy:

"Była rodzinna atmosfera. Siadaliśmy wszyscy przy stole, jak było co jeść. Były jak najlepsze stosunki, wszyscy byliśmy po imieniu i wszystko było jak najlepiej."



Life under one roof with lots of people isn’t easy, particularly with people of another nationalities. We are different in characters, cultures and customs… So what, if presence of these people could descended danger on us?

It was the case of Mrs. Stefania. Problems of dissimilarity of culture and danger connected with hosting Jews appeared, but also ordinary, life difficulties concerning money, food and distribution of obligations in big community.

To gain money and food everybody tried so many manners and jobs. Initially Stefania Dąbrowska earned money transporting and selling timber. Also she occupied cultivation of field. Another way of gaining assets wanted for life was outselling of home equipment: plush quilt, underwear, table service… The most popular was interchangeable commerce. Someone had to steal them own timber from them own forest. They was making faggots and they changed for salt or leaves of tobaccos, which they sold in villages. Usually they bootlegged vodka - (moonshine), which was selling or changing for another commodities. Sometimes they met kind people who was dividing everything what they had with other. From time to time Mrs. Stefania hosted a familiar Jew, who administrated through one period of time in Orwidów Dolny and brought full bag of food for all people who were being in farm.

Hidden Jews and Poles did not work usually, because they did not want to stand out, however some of them occupied commerce and everyone tried to help in leading of the farm.

Friendship reigned between household members . Nobody scorned nobody, it lends support and it adds reassurance each other.

“It was family atmosphere. We were sitting at the table, if we had something to eat. We had good relations, we knew our names and everything was fine.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz