środa, 29 kwietnia 2009

Spotkanie z młodzieżą żydwską z Ameryki

Kolejny ciekawy i pouczający projekt, w jakim udało mi się wziąć udział...

23 kwietnia w hotelu "Gromada" na Placu Powstańców Warszawskich odbyło się spotkanie integracyjne młodzieży polskiej z Żydami ze Stanów Zjednoczonych. Zostałam na nie zaproszona przez koordynatorkę naszego projektu wymiany Polsko- Izraelskiej- Wiktorię Miller, za co, przy okazji serdecznie dziękuję:).

Na miejscu stawiłam się przed godziną 18. Grupa żydowska zjawiła się nad podziw wcześnie, zważywszy na ich zamiłowanie do spóźnień:)
Spotkanie rozpoczęliśmy od spożycia posiłku, ponieważ nasi goście byli bardzo zmęczeni całodzienną wycieczką.
Amerykanie okazali się bardzo serdecznymi i wygadanymi rozmówcami. Podczas posiłku żartowaliśmy i wygłupialiśmy się, jak na młodzież przystało. Pomimo barier kulturowych i językowych świetnie się dogadywaliśmy, a przy stole było niezwykle wesoło. Uczyliśmy naszych kolegów rożnych polskich zwrotów, o jakie nas pytali, np: "Jesteś piękna" lub "Czy mógłbym postawić Ci drinka?". Niestety nie mogli nam się odwdzięczyć, ucząc nas swojego języka, ponieważ niewielu z nich mówiło po hebrajsku.

Po kolacji zaczęliśmy warsztaty. Zajęcia miały na celu poznanie się nawzajem- porównanie kultur, obyczajów, naszej mentalności i charakterów.

Pierwsza zabawa miała służyć rozluźnieniu i nawiązaniu kontaktów w grupie. Dostaliśmy kartki, na których trzeba było napisać swoje imię, używając liter powtarzających się w imionach naszych żydowskich gości.

Później podzieliliśmy się na mniejsze polsko- żydowskie grupy, dostaliśmy kartony i flamastry oraz tematy do przedyskutowania i zapisania wniosków. Nasz temat dotyczył rodziny i związanych z nią tradycji. Dowiedziałam się o różnicach, jakie dzielą nas i amerykańskich Żydów. Ich rodziny są wielodzietne i każdy z nich sam chciałby posiadać w przyszłości wiele potomstwa, podczas gdy polski, wymarzony model rodziny składa się z rodziców i najwyżej dwójki dzieci. Różnimy się także tradycjami związanymi ze ślubem. Np. w Polsce panna młoda rzuca welon a u nich wianek, my obchodzimy jedno huczne wesele, natomiast u nich trwa ono cały tydzień. Między nami wywiązała się również ciekawa dyskusja na temat tolerancji wobec małżeństw homoseksualnych. Amerykanie byli bardzo zdziwieni, że jest to u nas zakazane.

Na koniec każda z grup przedstawiła swój temat i to, co udało się nam ustalić. Towarzyszyło nam przy tym dużo humoru, ale także, przynajmniej mi, poważne refleksje, na temat różnic i podobieństw ludzi na całym świecie.

Uważam, że naprawdę warto brać udział w takich projektach i spotkaniach. Możemy się wiele dowiedzieć o innych kulturach, poprawić swój język, uczyć się pewności siebie w kontaktach z nieznajomymi, zawierać ciekawe znajomości i rozwijać nasze osobowości. Jeszcze raz serdecznie dziękuje za zaproszenie:)

Gosia

poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Przesłanie do przyszłych pokoleń (a message to the next generation)


Jak już napisałyśmy we wcześniejszych postach, pani Stefania zrobiła na nas ogromne wrażenie. Jest to osoba o wspaniałym, dobrym i pełnym współczucia sercu. Zapytana, dlaczego pomagała innym, narażając swoje zdrowie i życie, odpowiada:

"Trzeba pomagać ludziom. Widzicie- ja szalenie lubiłam zwierzęta, nadal je kocham. Od małego zawsze miałam jakąś wiewiórkę, która wypadła z dziupli, jakąś jaskółkę, która wypadła z gniazda. Wiecznie się kogoś hodowało. Ja wilka, prawdziwego wilka z lasu- ślepe szczenię od takiego małego wychowałam na takiego wilczura i poiłam mlekiem. Prawdziwego wilka! Do każdego konia wchodziłam do zagrody, na każdego wsiadałam. Tak wiec, jak ze zwierzętami... Najpierw zwierzęta ratowałam. To ludzi tym bardziej trzeba uratować."


Zgodnie ze słowami Sprawiedliwej, w jej mieszkanku w Warszawie mieszkają trzy śliczne kociaki- wszystkie uratowane lub przygarnięte z ulicy. Pani Stefania podzieliła się z nami nawet swoimi marzeniami o posiadaniu konia, bo to zwierzę, które pokochała najbardziej, jednak nie pozwalają jej na to warunki mieszkaniowe:)

Zachęcone szczerością i serdecznością pani Stefanii, postanowiłyśmy zapytać ją o jeszcze jedną, bardzo ważną i osobistą sprawę... czy mogłaby dać nam i naszym rówieśnikom radę, jak postępować i jakie jest jej przesłanie do przyszłych pokoleń. Brzmi ono następująco:

"Należy pomagać. Trzeba. Poza tym trzeba sobie zdawać sprawę z niebezpieczeństwa. Nie wolno powiedzieć, że ja się nie boję, bo to jest głupota. Nie można traktować źle ludzi różnych ras. Wszędzie są ludzie i dobrzy, i źli, i to nie zależy od narodowości."




As we already written in earlier fasts, Mrs. Stefania made on us the huge impression. This is the person with splendid, good and full of the compassion heart. Asked, why she had helped other and had exposed her own health and life, she answered:

"It is necessary to help people. You see -I extremely liked animals, still I love them. When I was a child I always had a squirrel which had burst out of the hollow or a swallow which had burst out of nests. I eternally had to look after something. I brought up the true wolf from the forest and I watered it with the milk. The true wolf! I entered to the every horse's farms, I rode on every. So the rally, as with animals... First I saved animals. So it is more necessary to save people."

In accordance with words of Righteous, in her flat in Warsaw there are three lovely kittens - all saved or clasped from the street. Mrs. Stefania told us about her dreams about the possession of the horse, because this is animal which Mrs. Stefania loves most.
However the housing conditions does not permit her to own a horse:)

Encouraged with the frankness and the cordiality of Mrs. Stefania, we decided to ask her for one more, very important and personal matter... whether she would be able to give us a message to coming generations. It sounds as follows:


"We should help others. It is necessary. Besides it, it is important to remember about danger. It is not allowed to say that I do not fear, because this is the stupidity. We cannot treat people of different races badly. There are good and bad people all around the world, and this is not relative to the nationality."

niedziela, 19 kwietnia 2009

Medal Sprawiedliwej Wśród Narodów Świata (the medal of Righteous among the Nations)


Medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata został przyznany Stefanii Dąbrowskiej 29 grudnia 1996 roku. Uroczyste wręczenie i uhonorowanie odbyło się w sali Opery Kameralnej 23 maja 1997 roku.

Stefania Dąmbrowska was aworded with the medal of Righteous among the Nations in 29th of December 1996. The ceremony took place in The Chamber Opera in Warsaw.


Medal nadano z inicjatywy wuja Miriam Kurz- Pana Wygodzkiego, który zwrócił się do instytutu Yad Vashem i opowiedział historię Maryśki oraz innych ukrywanych przez Stefanie Dąmbrowską Żydów.


Mister Wygodzki(an uncle of Miriam Kurz) was an initiator. He went to the Yad Vashem Institute and told a story about Miriam Kurz and others Jewish, who had been hidden by Stefania Dąmbrowska.

czwartek, 16 kwietnia 2009

Losy ukrywanych po wojnie (lots of Jewish after the war)

Mimo przeżytych wspólnie wielu niebezpiecznych chwil, każdy w pewnym momencie musi zacząć swoje własne życie- wybrać swoją ścieżkę. Tak też było w przypadku gości pani Stefanii.

„Towarzystwo zamieszkałe w domu rozeszło się.”

Sonia odeszła najwcześniej. Przerażona przypadkową kontrolą, jaka miała miejsce podczas jej zamieszkiwania w Orwidowie, postanowiła wrócić do wuja i wraz z nim zamieszkać w ziemiance niedaleko Niemenczyna.
Po swoim powrocie napisała tylko kartkę, że zarówno ona, jak i jej rodzina żyją i nic im nie jest. Na stałe osiedlili się w Niemenczynie.

Helena, wykorzystując swoje wykształcenie, wróciła do Wilna i zameldowała się jako lekarz-chirurg, po czym rozpoczęła działalność w szpitalu.
Do Heleny wrócił jej mąż z kopalni łupków – ojciec niestety zginął. Wraz z małżonkiem wyjechała do Francji, skąd długo korespondowała ze Stefanią Dąmbrowską.
Ostatni list Sprawiedliwa dostała z Australii. Po zagubieniu korespondencji i adresu zwrotnego postanowiła znaleźć Helenę poprzez gazetę polską- niestety nigdy więcej już nie miała z nią kontaktu.

Po trzech latach wspólnego życia- gdy Marysia miała już 6 lat, przybyła jej babcia, by zabrać ją do domu. Pani Dąmbrowska długo walczyła, by kobieta odstąpiła od swojej decyzji i zostawiła im dziecko, jednak "klamka już zapadła". Marysia wraz ze swoją prawdziwą rodziną wyjechała i umarła w Izraelu. Obecnie pani Stefania ma kontakt z jej siostrą.

Państwo Minkowscy, zaraz po powrocie do folwarku Fedeckich w Wilnie, zostali pojmani przez Niemców i zginęli.

Nata Świerzewska umarła na raka.

Sama pani Stefania pewnego wieczoru dostała bilet i propozycję od swojego wuja by wylecieć jeszcze tej samej nocy do Lublina. Miała zaledwie parę godzin na zdecydowanie się czy zostaje tutaj, czy zostawia wszystko co ma i jedynie z jedna walizką wyjeżdża na stałe.

„No i zdecydowałam się. Zostawiłam wszystko (…)”



In spite of experiencing together many dangerous moments, everyone must begin his own life in the certain moment. Everyone must choose an adeguate path. It was like that in case of guests of Mrs. Stefania.

„The company at home dispersed.”

Sonia left first. Terrified with the accidental inspection, which took place during her habitation in Orwidów, she decided to join the uncle and live together in the dug-out not far from Niemenczyn.
She wrote only the card that both are happy and healthy after her removal . They settled in Niemenczyn.

Helen used her education. She came back to Vilniuses, reported as doctor-surgeon and began the activity in the hospital.
Her husband returned from the mine of slates. Unfortunately, her father was killed. Together with the husband she left to France and she were corresponding with Stefania Dąmbrowska.
The last letter came from Australia. After the loss of the correspondence and the sender's address she decided to find Helen by the Polish newspaper. Unfortunately, she has never found the new adress of Helena Snarska.

After three years of life at Mrs. Stefania's home- when Marysia was already 6 years old, her grandmother came to take her home. Mrs. Dąmbrowska did not want to give up with Marysia, but this had been decided. Marysia left wit her true family. She died in Israel. At present Mrs. Stefania has a contact with her sister.

Mr. and Mrs. Minkowscy had come back to Mr. and Mrs. Fedeccy in Vilnius. After that, they were killed by the German soldiers.

Nata Świerzewska was killed by a cancer.

One evening, Mrs. Stefania got the ticket and the proposal from her uncle that she could escape to Lublin this night. She had only a couple hours on decision. She could fly only with a suitcase.

„Well I decided . I left all ”(…)



środa, 15 kwietnia 2009

Momenty zagrożenia (dangerous moments)

Choć Pani Stefania robiła wszystko, by zapewnić maksymalne bezpieczeństwo Żydom, było także wiele sytuacji zagrażających życiu mieszkańców Orwidowa Dolnego.
Mimo, iż wiele z nich mogło się dla niej skończyć tragicznie, bez zastanowienia pomagała osobom, które akurat tego potrzebowały.
Przykładem takiej sytuacji jest przygoda z ukrywaniem pistoletu.

"To było straszne. Przecież nie wiedziało się... Na przykład Witek wpada do mnie. Sytuacja jest taka, że ktoś mi mówił: 'Panienko na Górny jadą Niemcy[...].' Wpada do mnie Witek, wciska mi w ręce rewolwer i mówi:'schowaj to'. Pod podłogą w łazience jest schowek. Pierwsza moja myśl: wrzucić do tego drewna rewolwer.
Jak przyjdą i pukną w podłogę to zobaczą, że tam jest pustka, jeśli zobaczą, że tam jest pustka, to trzeba zobaczyć, co tam się dzieje. [...] Na ścianie wisiały okrycia, więc wrzuciłam do kieszeni płaszcza."


Chwilę później przybyli niemieccy żołnierze i zgodnie z założeniami pani Stefanii sprawdzili dokładnie cały dom, w tym także schowek w łazience. Gdy znajdowali się blisko płaszczy, oświetlili wszystkie miejsca dookoła nich, ale nie przeszukiwali kieszeni.

Były to jedne ze straszniejszych chwil jakie przeżyła. Na szczęście nic złego się nie stało…




Though Mrs. Stefania did all to assure the maximum safety to Jews, there were many situations which were threatening to inhabitants of Orwidów. Many of those situations could finish for her tragically, but she helped every needing person. An example of such situation was the adventure with hiding a pistol.

"This was terrible. Nobody felt safe... For example Witek came to me. The situation was such that somebody had spoken to me: 'Lady, Germans are coming[...].' Witek came, gave me a revolver and told:'hide this'. Under the floor in the bathroom, there was the locker. My first thought: to throw the revolver into this wood.
If they had come and knocked into the floor they would have seen that there is the emptiness. If they had seen that there is the emptiness, they would have wanted to chack this. [...] On the wall, there were hanging covers, so I threw the pistol into the pocket of the overcoat."

German soldiers came a moment later and they checked exactly all the house (the locker in the bathroom too). When they were near overcoats, they were lighting all places round them, but did not search the pocket and did not found the pistol.

This was one of the most terrible situations. Fortunately, everything was finished with a happy end.


Działalność podziemna ( the Underground )

Pani Stefania formalnie nie była zaangażowana w działalność podziemną ze względu na bezpieczeństwo mieszkających u niej Żydów.
Nie chcąc narażać swoich współlokatorów, korzystała tylko z radiostacji ukrytej na strychu u Witka. Była ona przez cały czas pilnie strzeżona, a ona miała z nią styczność tylko wtedy, gdy do Witka zjeżdżało się dużo młodzieży-kolegów z Korpusu Kadetów, którzy także pragnęli działać.

„Wyglądało to tak jakbyśmy się bawili. Niektórzy starsi uważali nawet, że my się bardzo nieładnie podczas okupacji zachowujemy.”

„Mało tego, spadochroniarzy nam zrzucili. Pewnego pięknego wieczora siedzieliśmy i z pola żyta przywędrowało tych dwóch panów. Następnego dnia sensacja wielka na rybakówce, bo przy stawach rybnych pani hrabiórdzina znalazła w polu żyta kawał pięknego jedwabiu białego.”

Okazało się, iż zbłąkani spadochroniarze, którzy dzień wcześniej „odwiedzili” Orwidów, ukryli swoje spadochrony w zbożu, by nikt ich nie znalazł.



Formally, Mrs. Stefania was not engaged into the underground activity because of safety of Jews who lived with her.
She did not want to expose her room-mates. She used only a radio station which was hidden on the attic in Witek's house in Orwidów Górny. The radio station was diligently guarded all the time. Mrs. Stefania used it only, when a lot of young people arrived to Witek to conspire- they were their friends from Cadet corps which also wished to work pro patria.

„This looked like that we were playing there. Some older considered that our behaviour was very unpleasingly during the occupation”

„Moreover, somebody cast down the parachutists in our area. One beautiful evening, we were together in Witek's house and those two soldiers went from the field. Next day, there was the great sensation in Orwidów, because the certain lady found a piece of beautiful white silk near the fish-ponds.”

All became clear. The parachutists, who had visited Orwidów day before, hid their parachutes in the cereal, because they did not want that somebody find them.


wtorek, 14 kwietnia 2009

Życie codzienne w orwidowskim gospodarstwie (day-to-day reality)

Życie pod jednym dachem z wieloma osobami nie jest łatwe, szczególnie z ludźmi różnych narodowości. Różnimy się charakterami, kulturami, zwyczajami… A co, jeśli ponadto obecność tych osób może sprowadzić na nas niebezpieczeństwo?

Tak właśnie było w przypadku Pani Stefanii. Pojawiały się problemy nie tylko na tle odmienności kultury i niebezpieczeństwa związanego z goszczeniem Żydów, ale także zwykłe, życiowe trudności dotyczące pieniędzy, jedzenia i podziału obowiązków w dużej wspólnocie.

Aby zdobyć pieniądze i pożywienie chwytano się różnych sposobów i prac. Początkowo Stefania Dąmbrowska zarabiała pieniądze wozakując (wożąc i sprzedając drewno). Zajmowała się też uprawą pola. Innym sposobem na zdobycie środków potrzebnych do życia było wyprzedawanie różnych sprzętów domowych: kołder pluszowych, bielizny pościelowej, zastawy stołowej… Najpopularniejszy był handel wymienny. Kradło się z własnego lasu drewno (lasy upaństwowiono), robiło się wiązki i wymieniano na sól lub liście tytoniu, które sprzedawano w wioskach. Często pędziło się wódkę- samogon, którą sprzedawano lub wymieniano na inne towary. Czasami spotykało się również miłych ludzi, którzy dzielili się tym, co posiadali z innymi. Do Pani Stefanii, od czasu do czasu, przychodził znajomy Żyd, który przez pewien okres zarządzał w Orwidowie Dolnym i przynosił za sobą pełen worek jedzenia, dla całej gromadki przesiadującej w gospodarstwie.

Ukrywani Żydzi i Polacy zazwyczaj nie pracowali, by nie rzucać się w oczy, jednak niektórzy z nich zajmowali się handlem i każdy starał się pomagać w prowadzeniu gospodarstwa.

Między domownikami panowała przyjaźń. Nikim nie pogardzano, każdemu udzielano wsparcia i dodawano otuchy:

"Była rodzinna atmosfera. Siadaliśmy wszyscy przy stole, jak było co jeść. Były jak najlepsze stosunki, wszyscy byliśmy po imieniu i wszystko było jak najlepiej."



Life under one roof with lots of people isn’t easy, particularly with people of another nationalities. We are different in characters, cultures and customs… So what, if presence of these people could descended danger on us?

It was the case of Mrs. Stefania. Problems of dissimilarity of culture and danger connected with hosting Jews appeared, but also ordinary, life difficulties concerning money, food and distribution of obligations in big community.

To gain money and food everybody tried so many manners and jobs. Initially Stefania Dąbrowska earned money transporting and selling timber. Also she occupied cultivation of field. Another way of gaining assets wanted for life was outselling of home equipment: plush quilt, underwear, table service… The most popular was interchangeable commerce. Someone had to steal them own timber from them own forest. They was making faggots and they changed for salt or leaves of tobaccos, which they sold in villages. Usually they bootlegged vodka - (moonshine), which was selling or changing for another commodities. Sometimes they met kind people who was dividing everything what they had with other. From time to time Mrs. Stefania hosted a familiar Jew, who administrated through one period of time in Orwidów Dolny and brought full bag of food for all people who were being in farm.

Hidden Jews and Poles did not work usually, because they did not want to stand out, however some of them occupied commerce and everyone tried to help in leading of the farm.

Friendship reigned between household members . Nobody scorned nobody, it lends support and it adds reassurance each other.

“It was family atmosphere. We were sitting at the table, if we had something to eat. We had good relations, we knew our names and everything was fine.”

Helena Snarska

Ładna, wykształcona Żydówka przybyła z Wilna, by pomagać administratorowi wuja P. Stefanii, panu Kretowiczowi, w pracy. Stefania Dąmbrowska bardzo zaprzyjaźniła się z Heleną i chociaż kobieta mieszkała w Orwidowie Górnym, to większość czasu spędzała w gospodarstwie Sprawiedliwej.

Historia Heleny Snarskiej i jej odważnej ucieczki z transportu do Treblinki oczarowała P. Stefanię i nas:

"Ona była sama lekarzem, jej ojciec był lekarzem, jej mąż był lekarzem. On pochodził z Kielecczyzny. Poznali się w Warszawie na studiach i jak przyszli Niemcy, wyjechali razem do Wilna, do rodziców Heleny. Jak przyszli Niemcy to Stasia- męża Heleny i ojca zabrali do kamieniołomów do Estonii, tam były takie lupki oleiste. A Helena została z matką w domu. Matka była chora na raka. To był właściwie bardzo beznadziejny stan. Niemcy zaczęli z getta wileńskiego wywozić Żydów. Przybyli do domu Snarskich, Helena uśpiła matkę i pojechała do Treblinki. Po drodze wyłamała deski w podłodze wagonu. Spuściła się na tory, doszła do Wilna i tam ksiądz Kretowicz dał jej papiery."




A pretty, educated Jewish girl came from Vilnus to help Mr. Kretowicz, who was Mrs Stefania's uncle's administrator, at work. Stefania Dąmbrowska and Helena became friends and although the women lived in Orwidów Górny she spent most of the time on Stefania's farm.

Helna Snarska's story and her daring escape from a train sent to Treblinka amazed Mrs. Stefania and us.

"She was a doctor, her father was a doctor and her husband as well. He came from Kielce region. They met in Warsaw during their studies and when Germans came, they left together for Vilnus where Helena's parents were living. The Germans took away Helena's husband- Stanisław and her father to Estonia where they worked in a mine of slates. Helena stayed at home with her mother who had a cancer. Her condition was hopeless. The Germans started taking away Jews from vilnius ghetto. They arrvied at Snarski's house. Helena put her mother to sleep and was sent to Treblinka. On her way she forced the wooden boards in the tarin's floor. She jumped on the railway line and wolked back to Vilnus where father Kretowicz gave her the stocks."


poniedziałek, 13 kwietnia 2009

Sonia Tajz

Państwo Pluchoccy, którzy dzierżawili ziemię od Pani Stefanii, poinformowali ją, że w lesie w Majkunach, w małej ziemiance ukrywali się Eliasz i Rubin Nitsonowie wraz z siostrzenicą- Żydówką Sonią Tajz. Bracia chcieli zapewnić dziewczynie lepsze warunki życia i dlatego poprosili przez Pluchockich, o przyłączenie Sonii do gromadki przebywającej w Orwidowie.

Niestety nikt nie wiedział, co zrobić z młodą Żydówką:

"Żadnych papierów nie ma, mówi źle po Polsku, bo chodziła w Wilnie do gimnazjum żydowskiego. Jest bardzo ładna, ma 15 lat- śliczna dziewczyna. Typ semicki. No to bierzemy Sonię. Ale co z nią zrobić, jak ją schować? Nie ma papierów, a pozostałe towarzystwo ma papiery. [...] A wiec co robić, co robić z Sonią? Sonii nie można pokazywać ludziom, Sonia nie ma papierów, u mnie nie ma gdzie jej schować. Jeszcze raz powtarzam: ja nie mogę nikogo mieć w ukryciu, dlatego że ja mam dom niepodpiwniczony, dookoła jest duży sad, zaraz za lasem jest wioska, przez las przechodzi trakt, którym jeżdżą na targi do Wilna i Niemenczyna i tak dalej... to nie jest miejsce, w którym można ludzi mieć schowanych."



Postanowiono, że Sonia wraz z Januszkiem (polskim młodzieńcem wysłanym do Orwidowa przez matkę, obawiającą się o jego bezpieczeństwo) będą wypasać krowy na łąkach za lasem. Dzieci miały zakaz przypędzania bydła przed zmrokiem: "rano wypędzać i wieczorem wracać, bo nie można Sonii pokazywać.".



Mrs. and Mr. Pluchocki, who were renting some land from Mrs. Stefania, informed her that Eneasz and Robin Nitsons were hiding themselves with their niece Sonia Tajz in a small dug- out in the forest in Majkuny. The brothers wanted to provide better living conditions for the girl and asked the Pluchocki to let Sonia join to the group staying at Orwidow.

Unfortunatly nobody knew what to do with the young Jewish girl.

"She has no stocks, speaks poorly Polish, because she went to a Jewish school in Vilanus. She's very pretty. She is 15 years old- a beautiful girl. Semite type. So let's take Sonia. But what to do with Sonia? Sonia mustn't be shown to people, she has no stocks and I haven't got a place to hide her. Let me repeat once again, I cannot have anyone hidden, because my house has not a basement, it is surrounded by a big orchard, just behind the forest, there is a village, there is a road through the forest which is used to go to the market place in Vilnus and Niemenczyn etc. It is not a place where you can hide people."

It was decided that Sonia and Januszek (a polish youngster sent by his mother to Orwidów for security reasons) will pasture cows in the meadows behind the forest. The children were forbidden to come back before dusk.

"You should take them out in the morning and come back in the evening because Sonia is not allowed to be seen."

niedziela, 12 kwietnia 2009

Miriam Kurz- Maria Nowicka

Stefania Dąmbrowska została poinformowana o kolejnym punkcie kontaktowym w Wilnie. Spotkała się z Ireną Nowicką: "Ona mówi: Proszę pani, u mnie jest dziecko, mogę je wziąć do siebie, ale tylko na jedną dobę. Trzeba je gdzieś umieścić. Dziecko ma papiery, dałam mu swoje nazwisko."

Z matką Miriam, Irena poznała się na kursie sanitarnym w Warszawie. Gdy do polskiej stolicy przybyli Niemcy, pani Kurz bardzo bała się o córkę. Dla bezpieczeństwa postanowiła wywieść dziecko do swojej matki, Belli Kurz, do Wilna. Przez jakiś czas Miriam mieszkała z dziadkami. Bella i jej mąż otrzymali papiery pozwalające im na wyjazd z Wilna i ukrycie się w bezpiecznym miejscu, jednak nie mogli zabrać ze sobą dziecka. W ten sposób Miriam trafiła w ręce Ireny Nowickiej, która nadała jej imię i nazwisko: Maria Nowicka i zatrzymałaby dziecko, jednak nie pozwalały na to jej ciotki, u których mieszkała. Pomimo niechęci do dzieci, Stefania Dąmbrowska przygarnęła dziewczynkę.

Nagłe pojawienie się Maryśki w Orwidowie, trzeba było jakoś wyjaśnić przed miejscowymi. W tym celu stworzono całą historię dotyczącą małej osóbki:

"Wymyśliło się bajeczkę, ze pani Irena jest moją kuzynką, co jest nieprawdą. Że jest pielęgniarka i nocami pracuje, co jest prawdą. Że mieszka u białych Rosjan, co jest nieprawdą, którzy mówią ze sobą tylko po rosyjsku, a jak ona pracuje, to dziecko musi być pod czyjąś opieką i dziecko zapomniało w ogóle mówić po polsku. Więc trzeba je jak najszybciej wywieść do domu polskiego. I Maryśka przyjechała... Takie to było małe, napuszone i mówiło tylko po rosyjsku. I tylko "dieduszka" i "babuszka": dziadek i babcia."

O swojej młodej podopiecznej P. Stefania opowiadała w ciepłych słowach:

"Dziewczynka miała 3 lata. Mała, różowa, niebieskooka blondynka. Ani słowa po polsku. Mówiła tylko po rosyjsku. Nazywała się Miriam Kurz, Marysia Nowicka…"

Wszyscy mieszkańcy gospodarstwa w Orwidowie Dolnym polubili malutką Marysię:


"Maryśka pozostała pod opieką Naty. [...] Co ludzie uważali, kim jest Maryśka, to trudno powiedzieć. W każdym razie, domownica Melania bardzo polubiła Maryśkę i zaczęła zabierać ją co tydzień, w soboty, do wioski, bo tam była bania. Nad rzeczką zabudowany kamienno- drewniany budynek, kamieniami się grzało wodę i Maryśka bardzo lubiła z Melanią tam chodzić."

"Maryśka była okropna żyłka, tak się mówiło u nas. Więc, jak szli do wioski, to gospodarze czasami zapraszali Melanię z Maryśka, żeby zobaczyć, ile Maryśka wepchnie w siebie. Maryśkę bardzo lubili. Maryśka bardzo dobra była, bardzo dobra dziewczyna."



Stefania Dąmbrowska was informed about next contact in Vilnus. She met there Irena Nowicka. Irena said : " There's a child in my house but I can keep it only for a day. She must be placed in a safe place. I named her my surname and there you have all necessary papers."

Irena met with Miriam's mother on a first-aid course in Warsaw.
When the Germans came to polish capital, Mrs. Kurz was very afraid about her daughter. For its safety, she decided to send her to Vilnus to her mother - Bella Kurz. For some time Miriam stayed with grandparents. Bella and her husband got stocks which let them leave Vilnus and hide in a safer place. Unfortunetly they could not take the child. In the result Miriam was passed to Irena Nowicka. Irena gave her a new name and a surname - Maria Nowicka. Irena wanted to keep this child but her aunties didn't agree. Even though Stefania disliked children she decided to take Miriam.

Sudden apperance of Maria in Orwidów must have been somehow explained to the inhabitants. Stefania made up a story refering to that child:

"I said that Irena was a cousin of mine(of course that wasn't true) and she was a nurse working and living with Russians. They were speaking only in Russian so Maria had completly forgotten how to speak Polish. That's why she must have been taken to Polish house. And Maria came... She was so tiny and she spoke only Russian. She knew only two words 'dieduszka' and 'babuszka' - grandfather and grandmother."

Ms. Dąmbrowska spoke highly about Maria:

"She was only 3 years old. Tiny, pink and blueyed blonde. She couldn't say a word in Polish, she used only Russian. Her name was Miriam Kurtz, Maria Nowicka."

All inhabitants of Orwidów Dolny very quickly got to like tiny Maria:

"Nata looked after the girl. It's hard to say anything about people's thoughts about Maria and her identity. Also Melania who lived there got to like her. Every Saturday she used to take Maria to the village. There was a building made of stone and wood next to the river. Both girls really enjoyed going there."

"Sometimes, when girls were coming to the village hosts of nearby households invited them to see how much will Maria eat. They all liked Maria, she was a really, really good girl."

sobota, 11 kwietnia 2009

Hannah i Arnold Minkowscy

Pani Stefania po raz kolejny udała się do Wilna. Wyznaczono jej tam punkt kontaktowy, gdzie miała otrzymać wiadomość ludziach potrzebujących pomocy. Udała się do państwa Fedeckich, którzy posiadali duży folwark na obrzeżach Wilna. Małżeństwo przyjęło do siebie parę żydowską: Hannah i Arnolda Minkowskich którzy zamieszkali na tarasie gęsto porośniętym winem.

Arnold, adwokat z Sosnowca, posiadał sfałszowane papiery, z których wynikało, że nie jest Żydem, jednak ojciec Hannah był znanym w całym Wilnie żydowskim dentystą, więc wielu ludzi wiedziało, o pochodzeniu jego córki.
Hannah bardzo bała się, że zostanie rozpoznana, dlatego nie chciała dłużej mieszkać w Wilnie. Pani Stefania wyraziła zgodę na przeprowadzkę do Orwidowa.

Państwo Minkowscy przebywali u Stefanii Dąmbrowskiej przez długi czas. W pobliżu, w Niemenczynie utworzono getto. Orwidów znajdował się blisko traktu do Wilna, a pani Stefania znana była w okolicy, jako córka pułkownika. Wszystkie te czynniki sprawiały, że Minkowscy żyli w ciągłym strachu o swoje życie i chcieli uciekać z Orwidowa. Pani Stefania wynajęła im letnisko u państwa Waszkiewiczów w pobliskiej wiosce. Getto w Niemenczynie zostało zlikwidowane, poprzez rozstrzelanie kilkuset zamieszkujących go Żydów. To wydarzenie bardzo wystraszyło Minkowskich, którzy postanowili powrócić pod opiekę P. Stefanii. Po jakimś czasie poprosili Sprawiedliwą o pieniądze na podróż i wrócili do folwarku Fedeckich.



Mrs. Stefania went to Vilnus once again. There was a determined place where people who needed help could come and leave their messages. Mrs. Stefania was assigned to help them. She went to the outskirts of Vilnus to the Feddecki family, who owned a huge farm. There was a jewish couple - Hannah and Arnold Minkowscy, who lived in their house on a terrace overgrown with wine.

Arnold was a lawyer from Sosnowiec and he had fabricated stocks which showed that he was not a Jew. Unfortunetly, his wife's father was a well known Jewish dentist. Many people knew her real origin.
Hannah was very afraid of being recognised so she did not want to live in Vilnus. Mrs. Stefania agreed to help and take them to Orwidów.

That couple stayed with Stefania Dąmbrowska for a very long time. Nerby, in Niemczyn a ghetto was created. Orwidów was near the route to Vilnus. Stefania was also well known and her father was a colonel. All these factors had influence on Minkowscy - they lived in constant fear about their lives and wanted to leave Orwidów. Stefania rented a house from the Waszkiewicz family. Jewish couple moved there. The ghetto in Niemczyn was annihilated - hundreds of Jews were executed. That incident really frightened them and they decided to move back to Orwidów. After some time they asked Mrs. Dąmbrowska for some money for journey to Vilnus to Fedeckis' farm.

piątek, 10 kwietnia 2009

Nata i Stefan Świerzewscy

Pani Natka była koleżanką cioci Stefanii Dąmbrowksiej i co roku przyjeżdżała do Orwidowa na wakacje. Wszyscy mieszkańcy wsi wiedzieli, że miała pochodzenie żydowskie. Jej mąż Stefan był Polakiem, posiadał papiery aryjskie, ale wyznawał poglądy lewicowe. Podczas ucieczki do Warszawy, postanowili zatrzymać się w Orwidowie. Pani Stefania namówiła ich do pozostania w jej domu, ponieważ uważała drogę do Warszawy za niebezpieczną.

Pani Natka to pierwsza Żydówka, której pomogła Stefania Dąmbrowska. Nie chciała podejmować sama decyzji o zaopiekowaniu się małżeństwem, ponieważ wiedziała, że ewentualna kara dosięgnie wszystkich pracowników orwidowskich. Wszyscy razem podejmowali trudną decyzję:

„Wiecie, czym to grozi, znacie panią Natkę. Ja nie decyduję, co mają robić. Czy mają iść do Warszawy, czy mają zostać tutaj. Proponuję, żeby zostali, ale nie moja zgoda jest potrzebna, tylko wasza- pracowników. Bo wszyscy będziemy odpowiadać za to.”



Mrs. Nata were a friend of the auntie of Stefania Dąmbrowska and she used to come to Orwidow every year on holidays. All habitancy knew that she was a Jewess. Her husband Stefan was Pole. He possessed Aryan stocks, but he confessed leftist views. While they were escaping to Warsaw, they decided to stop in Orwidów. Mrs. Stefania induced them to stay in her house, because she considered that the way to Warsaw was very dangerous.

Mrs Nata is the first Jewess who was helped by Stefania Dąmbrowska. Mrs. Stenia did not want to make alone a decision about taking the couple under her roof, because she knew that the possible punishment would reach all her workers. All together made the difficult decision:

"You know contingent liability, you know Mrs. Nata. I do not decide what they have to do. Whether they have to go to Warsaw, whether they have to remain here. I am proposing: they remain, but not my agreement is necessary, only yours - workers. Because we all will be accountable for this”.

Ofiary przemocy i okupanta (victims of violence)

Stefania Dąmbrowska pomagała zarówno Polakom, jak i Żydom. Pod dach przyjmowała każdego potrzebującego. Wszystkich traktowała na równi, okazując tyle samo serca rodakom, co ludziom innej kultury i narodowości. W domu w Orwidowie przebywały ofiary przemocy okupanta: żołnierze, uchodźcy z Warszawy, Żydzi. Każdy z nich mógł odnaleźć tam swój azyl i otuchę.

Na blogu zamieszczamy historie ludzi żydowskiego pochodzenia, które najbardziej wyryły się w pamięci Stefanii Dąmbrowskiej...



Stefania Dąmbrowska helped both: Poles and Jews. She took every of needing under her roof. She treated all on the same level, showing as many hearts to countrymen and people of other culture and nationality. At home in Orwidów stayed different people: soldiers, refugees from Warsaw, Jews. Every could find there a refuge and good cheer.

We are going to place there histories of people with the Jewish origin which was most "engraved" in the memory of Stefania Dambrowska...

czwartek, 9 kwietnia 2009

Początki działalności- państwo Żebrowscy (date of commencement of activity)

Pani Stefania w swojej działalności nigdy nie odrzuciła osoby potrzebującej pomocy, bez względu jakie to niosło za sobą konsekwencje. Bywały takie sytuacje jak np. historia z pistoletem ukrywanym przed niemiecką rewizją, kiedy wszystko kończyło się dobrze. Niestety, niektóre działania wraz z satysfakcją przynosiły także osobiste cierpienie i smutek.

Gdy pewnego dnia pani Stefania postanowiła wyjechać do Wilna, by tam wspomóc pieniężnie państwa Żebrowskich, nie podejrzewała, że jej wyjazd okupiony zostanie ogromną stratą.


„Całą zimę pracowałam. Pojechałam pewnego pięknego dnia do Wilna, do znajomych, nie pamiętam po co i okazało się, że właśnie tej nocy doktór Żebrowski umarł i ta jego żona- rozwiedziona, mieszkająca w tym samym domu na parterze wraz z moją koleżanką, nie mają pieniędzy na pochowanie. No więc ja się umówiłam, że pojadę do domu i powiem mamusi- bo ja zarobiłam pieniądze, ale oddałam pieniądze mamusi. Przyjechałam i moja mamusia oczywiście powiedziała "Bierz ile chcesz, to są Twoje pieniądze, koniecznie trzeba Żebrowskim pomóc." Mamusia mnie odprowadziła na stację, pojechałam pociągiem. Przyjechałam do Wilna. Jakiś dziwny nastrój był w Wilnie. Dziwnie ludzie się zachowywali. Przyjechałam do państwa Żebrowskich i okazało się, że zaczęła się gwałtowna wywózka z Wilna.”

Wywózki miały miejsce w tym czasie także w Orwidowie. To podczas jednej z nich została wywieziona mama Pani Stefani, a ona sama - poszukiwana, nie miała dokąd wracać. Choć udało jej się pomóc koleżance i jej rodzinie, to sama utraciła matkę, z którą udało jej się spotkać dopiero po kilku latach.



Mrs. Stefania has never rejected the person needing help. She did not return the attention on consequences. Sometimes, there were situations like a history with the pistol, when all ended well. Unfortunately, some activities brought satisfaction, but sometimes they also brought personal suffering and the loss.

One day Mrs. Stefania decided to help and offered her heavily earned money her friend from the Żebrowski family in Vilnius. She did not expected that her departure "rocked the boat".

„I worked all the winter. One beautiful day I went to Vilnius to my friends. I do not remember why and it turned out that just this night the doctor Żebrowski had died and his wife (divorced, living in the same house on the ground floor) together with my friend do not have money on burying. So I arranged that I would go home and I would tell this story my mummy - because I had earned money, but I gave back money my mummy. I came and my mummy of course said "Take how much you want, it is your money and it is necessary to help Żebrowskis." The mummy went with me on the railway station. I came to Vilnius, some strange mood was in Vilnius. People behaved very strange. I came to Żebrowskis and it turned out that the violent transportation had started in Vilnius.”

Transportations took place at the same time in Orwidów. During one of them, Mrs. Stefania's mom was taken away. It turned out that Stefania Dąmbrowska was being wanted in Orwidów and she had no place to return. She helped her friend and her family, but she lost her mother.


wtorek, 7 kwietnia 2009

Wybuch wojny (the outbreak of the war)

Podczas jednego z pobytów u państwa Żebrowskich w Wilnie, pani Stefania została poinformowana przez znane jej młode małżeństwo(kobietę z pochodzenia żydówkę oraz jej męża Aryjczyka) o masowych wywózkach w Orwidowie oraz poproszona o zostanie u zaprzyjaźnionej rodziny tak długo, aż sytuacja się wyjaśni. Po paru godzinach czekania na kolejne wiadomości okazało się, że jej mama została wywieziona, a ona sama była poszukiwana.

Z powodu braku papierów umożliwiających dalszy pobyt Pani Stefanii w Wilnie, Sprawiedliwa musiała uciekać, omijając okolice rodzinnego miasta, w którym nadal była zameldowana. Nie miała do wyboru wielu dróg ucieczki.


„Nie koleją, bo na kolei będą mnie szukać. Wobec tego pięknie podziękowałam paniom Żebrowskim, wsiadłam w autobus, i pojechałam w kierunku Niemenczyna.”


Przed miasteczkiem, do autobusu wsiadł nieznany mężczyzna, który chcąc ratować panią Stefanię nakazał jej wysiąść i iść w las, by nie natknęła się na szukające jej oddziały.


Wystraszona, posłuchała rady informatora, spędzając noc samotnie w lesie. Następnego dnia natrafiła na letnisko pani Ilinowej, która nie tylko przygarnęła ją pod swój dach, ale także zaproponowała pomoc. Jej córka Wika, która była głucha i nikt nie traktował jej poważnie, mogła bezpiecznie sprawdzić, co się dzieje w Orwidowie, a uzyskane informacje przekazać pani Stefanii.

Okazało się, że mama pani Stefanii zabrała ze sobą wszystkie jej i swoje rzeczy zostawiając tylko spodnie narciarskie, kurtkę, buty i czapkę. Choć w domu wydawało się być już bezpiecznie pani Stefania nie chodziła tam, tylko co jakiś czas prosiła Wikę, by sprawdzała czy wszystko jest w porządku. W tym czasie funkcję komisarza nad Orwidowem sprawowała ciocia poszukiwanej. Swoje stanowisko straciła kilka dni później, kiedy została wywieziona.


Kilka dni po zajściu pani Stefania wybrała się nocą do byłego pracownika orwidowskiego pana Oleksego u którego tymczasowo zamieszkała. Zaledwie zdążyła się „przeprowadzić” a wystąpiły gwałtowne bombardowania oraz transporty armii i artylerii przez pobliskie drogi. Rozpoczęła się wojna. Ukryta w lesie, w domu wraz z przybraną rodziną pani Stefania była bezpieczna.
Pewnego dnia podczas najazdu rewizji niemieckiej na jej nowe miejsce zamieszkania musiała w pośpiechu uciekać prosto do Orwidowa.
Do swojego domu od ostatniego pobytu pani Stefania wróciła dopiero po paru tygodniach. Na gospodarstwie zastała tylko komornicę Melanię, córkę pastucha, która pracowała u niej i jej matki już wcześniej oraz 3 konie- dwa młode i jednego starego, ponieważ reszta została wywieziona na wojnę.
Od tamtej pory musiały radzić sobie we dwie.

„I co było robić? Trzeba było orać. Jak sobie wracałam z jakieś wioski i zauważyłam na polu dziewczynę, która orała, podeszłam do niej.
-Co panienka tak patrzysz?- zapytała.
-A wiec patrzę jak to robić.
-To będzie panienka orała?
- A co to ja z innej gliny jestem?”

By zarobić na życie pani Stefania podejmowała różne prace. Na początku jeździła po drewno do lasu, pakowała na wóz i przywoziła do Orwidowa. Z czasem woziła z innymi także większe kłody lub „kradła” drewno z własnej działki, gdyż wszystko było upaństwowione. Towar sprzedawała w Wilnie.



During a stay in an estate of Mr and Mrs Żebrowski in Wilno Mrs Stefania was informed by well known marriage about transportations in Orwidów. She was asked to stay in a friend family as long as the situation became clear. She waited a few hours for new information.

As it turned out her mother had been transported and Mrs Stefania was a wanted woman. She had to leave Wilno because of not having obligatory documents to stay there. She hadn’t got many escape routes:

‘Not by train, they will be looking for me there. In that case I thanked warmly Mr and Mrs Żebrowski, I got on to a bus and drove towards Niemenczyn’.

Unknown man got on to the bus before town and told her to leave bus and go to the forest because she was wanted in that town. She was frightened and carried out an order. She spent lonely next night. On the following day she found Ms Ilinowa summer resort. She was not only take in, but helped as well. Her daughter Wika was deaf and nobody treated her seriously, so she could check safely what was going on in Orwidów. As it turned out Mrs Stefania’s mother took the whole stuff leaving only ski trousers, a coat, shoes and a hat.

Although at home it seemed to be calm, Mrs Stefania wasn’t going there, she frequently asked Wika to check if everything was all right. In that time the post of commissar was performed by Mrs Stefania’s aunt. She lost her function after few days when she was transported. Then at night Mrs Stefania went to an ex-worker in Orwidów, Mr Oleksy. She was put up at his place. As soon as she moved, bombards started. War began. She was safe in a country retreat.

One day during the German invasion into her house, she ran away to Orwidów in hurry.

She came back to her own house after a couple of weeks. On a farm she only found a landless tenant – shepherd daughter, who worked previously and 3 horses – 2 young and 1 old; the rest was taken because of war. They had to manage on their own since then.

"What was there to do? We had to plough. One day when I was coming back home I saw a girl on the field. She was plowing.

– Why are you gaping like that? – She asked.

– I’m looking how to do this – I answered.

– Will you plough, miss?

– So what? Am I from different mould?"

Mrs Stefania could take any job to earn a living. At the beginning she was driving for wood to the forest, packing it onto a cart and brought it to Orwidów. With the passing of time she was carrying bigger logs or ‘stealing’ wood from her own plot because everything was nationalized. Then she was selling it in Wilno.

czwartek, 2 kwietnia 2009

Dzieciństwo (childhood)

Pani Stefania Dąmbrowska urodziła się w Petersburgu 12 października 1916r. Jej ojciec- Bohdan Dąmbrowski był pułkownikiem kawalerii, matka, z domu Kociołkowska pracowała w biurze "Prodamed". Rodzeństwa nie miała. Wujek P. Stefanii był przez pewien czas premierem, a jej rodzina nie cierpiała biedy, a wręcz przeciwnie- Dąmbrowscy posiadali dwie pokaźne posiadłości.


Mrs Stefania Dąmbrowska was born in Petersburg on 12th of October 1916. Her father, Bohdan Dąmbrowski was a colonel of cavalry. Her mother's maiden name was Kociołkowska and she worked in the office 'Prodamed'. She hadn't got any siblings. Mrs Stefania's uncle was the Prime Minister for some time. Her family wasn't poverty-stricken just the opposite – they had two substantial properties.


Płk. Bohdan Dąmbrowski

Bohaterka wychowała się i spędziła całą swoją młodość w majątku rodzinnym w Orwidowie Dolnym. Tutaj pobierała pierwsze nauki, a czas upływał jej spokojnie i miło. Zapytana o zainteresowania, odpowiada w następujący sposób: "Nigdy nie interesowały mnie lalki, tylko byłam wściekła i lalek nie lubiłam i chciałam tylko koni i żołnierzy i o tyle mnie interesowali chłopcy, że musiałabym być lepsza od nich. Musiałam być lepsza w jeżdżeniu konno i lepsza w strzelaniu do rzutków, lepsza w łażeniu po drzewach i lepsza w szkole."


Widać , że już od najmłodszych lat Pani Stenia "umiała pokazać pazurki" i nie zachowywała się bynajmniej, jak przystawało na młodą pannę z bogatej rodziny. O kontaktach z chłopcami wypowiada się w następujący sposób: "Nigdy nie chciałam być dziewczyną, mnie absolutnie nie bawili chłopcy jako kandydaci do całowania."


"Czy pani pracowała?"

"Żadnych prac nie wykonywałam. Najwięcej czasu spędzałam latem w siodle a zimą na nartach" Życie pani Stefanii w pięknym majątku upływało na przyjemnościach. Najbardziej kochała przejażdżki konne. Znała wszystkie okoliczne dróżki i zakątki. Oprócz tego pomagała swojemu ogrodnikowi i często spacerowała.






The main character was brought up in a family landed estate in Orwidów Dolny. She spent there the whole youth. She received there her first education. When we asked her about her interests, she answered in the following way: 'I was never keen on dolls, I was only furious and I wanted horses and soldiers. I was interested in boys and I wanted to be better than them. I must better ride on horse, skeet shooting, climb trees and have better grades at school.'

As we can see, Mrs Stenia could 'bare her claws' and she didn't behave like a lady from rich family. She didn't get in touch with boys, she never treated them seriously, like candidates to kiss.


'Did you work?'


'I didn't do any works. Most of time I spent sitting in the saddle in summer and in winter on skiing.'


Her life passed on joy in beautiful property. She liked horse riding most of all. She knew all nearby tracks and spots. Apart from riding, she had been helping her gardener and strolling about forests.

Klasa V na boisku szkolnym 1931r.

Początkowe nauki P. Stefania pobierała w domu. W szkole średniej zaliczyła 5-8 klasę. Okoliczności zmusiły bohaterkę do przerwania edukacji i pozostania w domu. Po roku postanowiła studiować w Warszawie. Ukończyła wydział handlowo- bankowy na SGH i napisała prace magisterską.


She received her first education at home. She graduated 5-8 years in secondary school. The circumstances forced her to leave school and stay at home. After a year she decided to study and moved to Wilno, where she graduated the trade-bank department on SGH and wrote a master's thesis.

Wigilia klasa VIII 1933r.

Na drugim roku studiów zaczęły się "awantury antysemickie". W klasie Pani Stefanii znalazły się osoby skłonne do prześladowań Żydów. Pewnego dnia grupa uczniów stwierdziła, że od tej pory będą siedzieć osobno od Polaków: "Żydzi na lewą stronę, reszta na prawo". Sprawiedliwa i jej przyjaciółka pozostały na swoich miejscach po lewej stronie sali. Wtedy po raz pierwszy P. Stefania okazała swoją odwagę oraz wyrozumiałość dla innych ludzi. Początkowo nikt nie zwracał na to uwagi, jednak po kilku dniach znów zaczęły się szykanowania. Rozrabiająca grupa nie zostawiła Żydów w spokoju. Silniejsi chłopcy podnosili do góry ławki, tak by zrzucić z nich nielubianych kolegów. W końcu zmusili ich do stania pod ścianą. To im nie wystarczyło- zaczęli wymyślać różne przerażające historie o narodzie żydowskim (np. o mordowaniu dzieci polskich) oraz bić swoich żydowskich rówieśników. Wykańczani psychicznie uczniowie przestali pojawiać się na zajęciach szkolnych.



On the second-year studies became 'anti-Semitic rows'. In Ms Stefania's class were people who were prone to Jew-baiting. One day a group of students decided that from now the foreigners would sit apart from the Poles: 'Jews on the left, the rest on the right.' The Righteous and her friend stayed in their places on the left side. Ms Stefania showed her courage and understanding to others. At first nobody paid attention to that but after a few days the persecutions had become again. The browling group didn't leave Jews alone. Stronger boys were lifting desks to threw off unpopular mates. At the end, they forced Jews to stay by the wall. It wasn't enough for the persecutors – they started to imagine strange stories about Jewish nation, for example about murdering Polish children. Also they started to hit their Jewish peers. After mental cruelties Jewish students stopped to attend classes.

Pani Stefania wraz ze swoją klasą